Weekend zapowiada się ciepły i bez opadów. Może by warto wyskoczyć na 2-3 godziny do Maszewa?
Miasteczko jest sympatyczne. Zachował się w nim średniowieczny układ urbanistyczny, charakterystyczny dla miast założonych na prawie magdeburskim. Ma więc kwadratowy rynek z niedawno odremontowanym ratuszem oraz siatkę prostopadle odchodzących od rynku ulic. Część z nich ma nawet zabytkowy bruk, którego nie wolno pokryć asfaltem. W ratuszu mieści się miejska izba pamięci z bardzo ciekawymi zbiorami; niestety, trudno się do niej dostać, bo gmina nie zatrudnia już dwóch pasjonatów (Jacka Panka i Marka Zasiecznego), którzy izbę zorganizowali, obiekt zazwyczaj jest zamknięty…
Wokół średniowiecznego miasta zachował się prawie kompletny wieniec murów obronnych z pozostałościami wielu baszt. Mury są wprawdzie zaniedbane, często stoją na prywatnych posesjach i trudno do nich podejść, ale niewątpliwie są atrakcją historyczną miasteczka.
Warto też wybrać się na spacer wzdłuż rzeczki wypływającej z maszewskiego jeziora. Ścieżka prowadzi uroczą dolinką, natkniemy się tam m.in. na okazałą tamę zbudowaną przez bobry, a w jej pobliżu na ślady po siedzibie miejscowego bractwa kurkowego; widoczny w skarpie otwór to nie żaden bunkier, ale wejście do dawnej chłodni działającej tam niegdyś restauracji. Dróżką szybko dojdziemy do stadionu i stojącego w pobliżu niemieckiego pomnika poświęconego mieszkańcom Maszewa poległym w I Wojnie Światowej, jednej z największych tego typu budowli w Niemczech. Można też wejść na pobliskie wzgórze, gdzie niegdyś stał maszewski zamek; nie ocalał z niego nawet kawałek muru, ale wyraźnie widać, gdzie budynek stał.
Idąc dalej wzdłuż murów obronnych dojdziemy do budynków, w których działała fabryka octu i musztardy, a w pobliżu stacji paliw zobaczymy mały kościółek, który działał przy nieistniejącym już średniowiecznym szpitalu dla trędowatych.
Nad jezioro wrócimy główną ulicą miasta, wysadzoną okazałymi, choć już przerzedzonymi kasztanowcami. Warto zwrócić uwagę na dwupiętrowy dom po prawej stronie: wiosną 1945 roku miał w nim swoją kwaterę marszałek Gieorgij Żukow, przygotowujący szturm Berlina. Nie zobaczymy już poniemieckiej stacji kolejowej, bo kilka lat temu została zrównana z ziemią, a na jej miejscu stoi okazały market.
Spacer warto zakończyć nad jeziorem, gdzie czekają jeszcze dwie atrakcje. Pierwszą jest budynek dawnej, jednej z pierwszych na Pomorzu elektrowni, gdzie mieści się Muzeum Energetyki prowadzone przez p. Piotra Teofilewskiego, z ciekawymi zbiorami np. starych liczników energii. Drugą atrakcją jest pizzeria, gdzie można spróbować lokalnego produktu: pizzy z sosem musztardowym. Sprawdziliśmy, pizza jest nietypowa, ale smaczna!
Do Maszewa najłatwiej dojechać samochodem, ale przyjemniej jechać rowerem: przez Helenów, Podańsko, Danowo, a potem wygodną ścieżką wzdłuż dawnych torów kolejowych przez Radzanek aż do samego Maszewa.

Udostępnij

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *