Trzeba przyznać szczerze, że dziś na stadionie Iny obejrzeliśmy świetny mecz, który dostarczył zgromadzonym kibicom mnóstwo emocji, a sytuacjami które seryjnie marnowali nasi zwodnicy w pierwszej połowie, jak powiedział w komentarzu pomeczowym trener Mariusz Bernach, można by było z powodzeniem obdzielić kilka spotkań. Ale od początku…. który był dla naszej drużyny fantastyczny. Już w 5. minucie otwieramy wynik, bramka trochę kuriozalna, bo stosunkowo anemiczny strzał Mojsiewicza Mojsiewicza mówiąc po piłkarsku „przelał” się przez stopę obrońcy myląc zupełnie bramkarza. Kilka minut później po dobrze bitym kornerze z bliskiej odległości trafia głową Tomaszewicz i w 13 minucie prowadzimy już 2 : 0. To co działo się potem, bardzo trudno jest wytłumaczyć. Już dawno nie widziałem meczu, w którym jedna drużyna w ciągu bodaj 20 minut miała tyle sytuacji. Szymfeld, Rutkowski, Tomaszewicz mieli świetne okazje do podwyższenia wyniku. Niestety jak mówi stare piłkarskie porzekadło, niewykorzystane sytuacje lubią się zemścić. I tak właśnie stało się w pierwszej połowie meczu. Ina operowała w tym momencie bardzo wysoko, przegrana przebitka w środku boiska utorowała drogę przyjezdnym do szybkiej kontry. Zawodnicy z Gościna przeprowadzili ją wzorcowo, podanie do lewej strony, pomocnik „pociągnął” i pięknym podaniem obsłużył zawodnika, który wolejem z powietrza umieścił piłkę w siatce – w 30 minucie mamy 2 : 1. W ostatnich 7-8 minutach mamy kolejne chyba 4 sytuacje naszych zaowników. Rutkowski sam na sam, główka Kurtanidze minimalnie mija słupek i w ostatniej akcji pierwszej połowy Mojsiewicz trafia w słupek! Dominacja w tej części gry Iny nie podlegała żadnej dyskusji, a wynikowo wyszło to mocno skromnie.
Druga połowa to prawdziwy rollercoaster emocji. Na początku mamy 2 sytuacje ale potem do głosu coraz częściej dochodzili zawodnicy Olimpu gościno. W 58 minucie zmarnowali świetną okazję sam na sam, ale świetna interwencją wykazał się Adrian Henger. Powinno być 2 : 2. Dwie minuty później sytuacyjnym, płaskim strzałem zza pola karnego popisuje się Rutkowski i strzela nie do obrony! Mamy 3 : 1. W 66. minucie ręka w naszym polu karnym, tracimy gola jest 3 : 2. Potem mamy dwa wolne z podobnego miejsca na boisku. Za pierwszym razem Szymfeld trafia w poprzeczkę, za drugim razem nie daje już szans bramkarzowi. Prowadzimy w 75. minucie 4 : 2. Ale to nie był koniec tego szalonego meczu. W sytuacji sam na sam zostaje faulowany zawodnik gości. Drugi raz w tym meczu mają karnego. Tym razem Henger świetnie broni, niestety przy dobitce jest bezradny. Jest 81. minuta i 4 : 3.
W tym szalonym meczu więcej bramek już nie padło, choć bardzo nerwowo było do końca. Najważniejsze, że 3 punkty zostają w Goleniowie.
Można powiedzieć, że było to „spektakularne” widowisko, szkoda tylko, że przy tak małej liczbie kibicujących.
No i jeszcze porcja wrażeń naszego trenera – Mariusza Bernacha w pomeczowej rozmowie Radia Nasz Goleniów
tekst i foto dr i Ina Goleniów